15 grudnia 2019

Bieganie a przeziębienie

Za oknem szaro buro i ponuro. Słoneczne dni przeplatają się z deszczowymi, do tego wieje a od czasu do czasu nocami i rankami mamy przymrozki. Zimę mamy tylko w kalendarzu a za oknem kompletny pogodowy miszmasz. W taką pogodę nie trudno o przeziębienie. 

Skąd to się bierze?

Zwykle z powodu osłabienia odporności organizmu, które może być konsekwencją przetrenowania, braku wystarczającej ilości snu lub infekcji podłapanej od chorej osoby. Bardzo często do przeziębienia dochodzi wskutek nadmiernego wychłodzenia organizmu np. gdy po długim treningu w mokrych ciuchach wykonujemy ćwiczenia rozciągające na zewnątrz. Wydaje nam się, że jest nam ciepło, wręcz parujemy, ale chłód robi swoje, zwłaszcza gdy do tego wieje chłodny wiatr. W moim przypadku wyziębienie bardzo często prowadzi do przeziębienia.

Jak sobie z nim radzić?

Nie należy lekceważyć przeziębienia już przy pierwszych objawach. Zatkana dziurka w nosie, lekki katar, drapanie w gardle lub uczucie rozbicia to typowe zwiastuny przeziębienia. Warto działać natychmiast. Gorące napary ziołowe z dodatkiem miodu i cytryny, mleko z masłem i czosnkiem, kanapka z czosnkiem a zwłaszcza gorąca kąpiel, po której natychmiast wskoczymy pod ciepłą kołdrę potrafią czynić cuda. Dodatkowo warto zwiększyć podaż witaminy C w pożywieniu oraz poprzez dodatkową suplementację. Ciepła kurtka, czapka i szalik będą również naszymi sprzymierzeńcami w walce z przeziębieniem w chłodne i wietrzne dni.

Biegać czy nie biegać?

Bazując na własnym doświadczeniu mogę stwierdzić, że w początkowej fazie przeziębienia lekki i niedługi trening, który kończy się w zasadzie wbiegnięciem do ciepłego pomieszczenia zwykle pomaga. Organizm mocno rozgrzewa się od środka co podobnie jak sauna czy gorące napoje stymuluje układ odpornościowy. W trakcie biegu łatwiej też jest pozbywać się wydzieliny zalegającej w drogach oddechowych. W efekcie można pozbyć się kataru dużo szybciej niż w przypadku gdy nic z nim nie robimy (trwa tydzień) lub kiedy próbujemy go leczyć farmakologicznie (trwa 7 dni) :)

Zdecydowanie należy natomiast powstrzymać się od treningu, kiedy do objawów przeziębienia dochodzi gorączka oraz bóle mięśniowe. Trening w takim stanie nie dość, że będzie nieefektywny to może okazać się wręcz destruktywny. Doświadczyłem tego na sobie kilka dobrych lat temu.

Trenowałem do jesiennego maratonu chcąc złamać barierę 3:15. Przygotowania szły dobrze ale na 2 tygodnie przed zaplanowanym startem w Maratonie Warszawskim złapałem przeziębienie. Byłem w okresie bezpośredniego przygotowania startowego i skupiłem się wyłączeni na celu. Bagatelizowałem objawy przeziębienia. Organizm wyczerpany mocnym treningiem słabł a przeziębienie przechodziło w grypę. Niestety pojechałem na maraton z gorączką. Oczywiście nie pobiegłem, w maratonie uczestniczyłem jako widz,  a ostatecznie wylądowałem w szpitalu z zapaleniem płuc. Tę historię opisałem w kilku wpisach na blogu. Niech będzie przestrogą dla innych. 

Warto wsłuchiwać się w swój organizm

Kiedy z planu wypadnie nam jeden trening nic złego się nie stanie, forma nie spadnie. Kiedy przeziębienie nie odpuszcza, a za oknem pogoda nie sprzyja, warto rozważyć trening zastępczy np. ćwiczenia core stability. Zdecydowanie nie warto wybierać się na bieżnię do zatłoczonej siłowni, gdzie w stanie osłabienia potęgujemy ryzyko infekcji kolejnymi chorobami. Im szybciej uporamy się z niedyspozycją tym szybciej wrócimy do pełni sił.

Zdrówka życzę! :)


5 grudnia 2019

1289 dni bez blogowania

Długo mnie tu nie było. Całe 1289 dni bez blogowania. W tym czasie wiele się wydarzyło ale biegnę cały czas do przodu :) Poświęciłem dziś chwilę na przegląd treści oraz statystyk bloga i o dziwo ciągle ktoś tu zagląda, pojawiają się nowe komentarze. Szkoda, że w tym czasie kilka innych blogów, które jeszcze nie tak dawno temu śledziłem, przestało istnieć. Będę musiał zaktualizować listę w sekcji Obserwuję ... w każdym razie wracam do regularnego blogowania i biegania. Taki był i jest cel tego bloga.  

Biegam by mieć o czym pisać, a pisanie motywuje mnie do biegania :) 

Już wkrótce napiszę więcej o tym dlaczego miałem tak długa przerwę na blogu oraz co w tym czasie się działo i jak się biegało :) Pozdro!

24 maja 2016

Czym skorupka za młodu nasiąknie ...

W miniony weekend podczas festynu osiedlowego odbył się IV Minimaraton Maślicki. Podobnie jak rok temu był to bieg rodzinny dla wszystkich chętnych na dystansie ok. 2,5 km a start i meta zorganizowane były na terenie obok wrocławskiego Stadionu Miejskiego. Do udziału zgłosiłem się razem ze starszą córką Hanią. Młodsza Asia nie chciała biec z nami "bo nie lubi się męczyć" :) Start zaplanowano na godz. 17:30 ale ledwo zdążyliśmy ponieważ było mnóstwo atrakcji dla dzieci do zaliczenia - dmuchane zamki, rodeo, trampoliny, tańce, konkursy, występy szkół i przedszkoli no i oczywiście lody oraz wata cukrowa :)

Na bieg założyliśmy zeszłoroczne koszulki z Biegu Rzeźnika w geście solidarności z organizatorami i uczestnikami rozgrywanego w tym samym czasie Biegu Rzeźnika Ultra. W związku z tym, że wbiegliśmy na start w ostatniej chwili Hania zasapała się i po pierwszych 500 metrach oznajmiła, że jest mocno zmęczona i opada z sił. Nie dziwiło mnie to, bo po całym dniu hasania i wygłupów musiała być zmęczona. Jednak ogromne pokłady ambicji jakie drzemią w tym małym ciałku po raz kolejny mocno mnie zaskoczyły. Zacisnęła zęby i mocno ruszyła do przodu doganiając grupę i wyprzedzając kolejnych zawodników. Zwróciłem jej uwagę, żeby nieco zwolniła, bo w takim tempie znowu dostanie zadyszki ale niestety nie słuchała, postanowiła to sprawdzić osobiście. Kiedy wyprzedziła kilkanaście osób znowu mocno zwolniła, odpoczęła a po chwili znowu gnała przed siebie. Biegłem sobie za nią i tylko dopingowałem ją stwierdzeniami, że świetnie sobie radzi. W połowie dystansu upatrzyła sobie dziewczynkę i chłopca, których chciała za wszelką cenę wyprzedzić. Oni z kolei nie chcieli dać za wygraną. Ostatnie metry to była ostra walka. Pot i łzy lały się po policzkach a na upragnionej mecie padło stwierdzenie, że to już koniec biegania i nigdy więcej żadnych startów! Przytulałem ją i uśmiechałem się pod nosem myśląc "skąd ja to znam?". Organizatorzy rozdając napoje, słodycze i różne gadżety pomagali dzieciakom szybko uporać się ze zmęczeniem. Potem były gry i konkursy a po nich ogłoszenie wyników. Jakże wielkie było zdziwienie i zaskoczenie Hani, kiedy okazało się, że zajęła trzecie miejsce w swojej kategorii wiekowej. Jeszcze większa radość była z nagród, które dostała czyli sportowego plecaka i kuponu na darmową 10-minutową przejażdżkę gokartem. Po dekoracji i wręczeniu nagród Hania stwierdziła, że jednak było warto się pomęczyć, że bieganie jest fajne i że chciałaby regularnie biegać. To była muzyka dla moich uszu! Młodsza córa z nutą zawodu w głosie oświadczyła, że też mogła pobiec i że na pewno zrobi to za rok :)  Duma i radość ogarnia człowieka w takich chwilach. Staram się zarażać dzieciaki pasją do biegania dając im przykład, że to fajna zabawa i oprócz pozytywnego wpływu na zdrowie daje mnóstwo satysfakcji i radości. Co z tego wyjdzie? Pożyjemy zobaczymy :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...