8 maja 2015

12 km zbiegu w dolinę, ku mecie

Miał być mocny trening. I był. Miały być podbiegi. I były ... z tym, że w sumie więcej biegłem w dół niż w górę. Ale po kolei...

Wybrałem się na kolejny samotny trening na Ślężę. Ze względu na obowiązki w Sobótce byłem dopiero o 19:00. Na dworze było pochmurnie. Gruntowe drogi i ścieżki usłane były kałużami. Temperatura wynosiła ok 14 st C, więc postanowiłem pobiec w samej koszulce a lekką kurtkę przeciwwiatrową wrzuciłem do plecaka z bukłakiem na wodę, w którym miałem jej ok litra. Ruszyłem w górę omijając kałuże. Czułem w nogach wtorkowy trening, więc nie spinałem się jakoś mocno ale mając świadomość zbliżającego się wieczora zaplanowałem, że wrócę do auta bez pomocy czołówki, którą na wszelki wypadek zabrałem na trasę. Na trzecim kilometrze przeszedłem do szybkiego marszu podpierając się kijami nie dlatego, że brakło sił ale ze względu na to, że zrobiło się bardzo ślisko! Po kamieniach, którymi usłany jest czerwony szlak na Ślężę po południu spłynął strumień wody nanosząc mokrą ściółkę. Po dotarciu na górę postanowiłem nie ryzykować upadku lub skręcenia kostki na śliskich kamieniach i zbiegłem utwardzoną ścieżką w kierunku Przełęczy Tąpadła a następnie wróciłem do auta biegnąc pod prąd trasy Półmaratonu Ślężańskiego. W ten sposób zaliczyłem niespełna 18 km z czego 12 było zbiegiem. Czułem ten zbieg w obolałych mięśniach dwugłowych obu nóg ale taki trening też jest potrzebny. 

Jest potrzebny szczególnie teraz, w okresie bezpośredniego przygotowania startowego do XII Biegu Rzeźnika! Tak jest, zrządzeniem losu otrzymałem szansę na udział w tegorocznej edycji. Znajomi musieli zrezygnować ze względów zawodowych i wskoczyłem w ich miejsce. Partner z X Biegu Rzeźnika po tegorocznym, niekorzystnym dla nas wyniku losowania, tak ustawił sobie plany, że nie może pobiec ze mną ale w jego miejsce pojawił się już inny, doświadczony kompan. 

Nie mam noclegu w Cisnej bo wszystko zarezerwowane ale nie przejmuję się tym. Coś wymyśle albo przekimam w aucie :) Najważniejszy jest fakt, że jadę po raz drugi na Bieg Rzeźnika i mam nadzieję, że wreszcie wpadnie nowa życiówka w tym roku. Wynik z 2013 roku 14:53:33 jest do poprawy. Znam trasę i realia tej imprezy. Mój kompan zaliczył już ultra na dystansie ponad 120 km, więc mamy potencjał. No i mam zamiar przygotować kompletną relację z tegorocznej edycji a w międzyczasie spróbuję opublikować relację z mojego rzeźnickiego debiutu słuchając słów piosenki Rzeźnik zespołu Wiewiórka na drzewie która kończy się słowami:

Najtrudniejszy bieg to
naszych górskich szlaków
Popełniony w ramach piwnego zakładu
Ku górze, ku niebu
w dolinę, ku mecie
Przed zachodem słońca będziemy tam przecież


1 komentarz:

  1. powodzenia ! po treningach na Ślęży będzie RŻ :) trzymam kciuki:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...