12 stycznia 2016

Równa dyszka

 Równa dyszka
No i pękła pierwsza dyszka w tym roku. Pogoda była nienajlepsza, bo deszcz przy temperaturze 2 st C to nic przyjemnego. Jednak jak mówi norweskie przysłowie Nie ma złej pogody, są tylko nieodpowiednie ubrania. Idąc tym tropem wrzuciłem na plecy bieliznę termoaktywną i kurtkę z windstopperem. Na głowę wcisnąłem czapkę na uszy a w nie wcisnąłem słuchawki. Do tego długie getry z windstopperem z przodu i rękawiczki. W tej konfiguracji nie ma obaw o przewianie czy wychłodzenie. Przed wyjściem wyrzuciłem na balkon Garmina, żeby złapał sygnał GPS. Nie ma nic gorszego jak czekanie na sygnał z satelity przed klatką zanim człowiek zacznie biec. Ciemno, zimno, z nieba kapie a zegarek nie może złapać fixa. Brrr. Mało przyjemna opcja. A przecież bez aktywnego połączenia GPS nie można rozpocząć treningu ... no bo jak będzie wyglądać w zestawieniach na Garmin Connect nierówna dyszka?


Kiedy w planie mam spokojny niezbyt długi bieg prawie zawsze biegnę dyszkę. W zimie kiedy zmuszony jestem biegać po miejskich chodnikach wybieram zwykle trasę "tam i z powrotem". Lecę zatem przed siebie 5 km i wracam. Czasami nogi poniosą w połowie dystansu i zawracam po 6 km wtedy trening wychodzi odpowiednio dłuższy. Jednak jeśli okoliczności są niesprzyjające lub w drodze powrotnej dochodzę do wniosku, że te dwa dodatkowe kilometry to jednak za dużo skracam trasę. Kiedy dobiegam w okolice domu a Garmin pokazuje dystans niespełna 10 km to biegam po okolicy, po parkingu, łące lub ulicy w tę i z powrotem byle dobić do dyszki. Bo dyszka zawsze musi być równa. Wiem, że to mój wymysł ale źle się czuję z niewymiarowym dystansem na koniec treningu. Zaokrąglam więc w górę.

Nawyk zaokrąglania nie sprowadza się oczywiście tylko do dyszki. Przy dłuższych dystansach jest podobnie. Właśnie przez to zaokrąglanie, dokładanie kilometrów do zaplanowanego treningu w trakcie biegu dopiero dzisiaj biegałem pierwszy raz od Sylwestra. Wtedy też miała być dyszka. Równa dyszka na koniec roku. Jednak kiedy byłem na 5 km pomyślałem, że pociągnę kolejne 2,5 km i zawrócę a tym samym pożegnam 2015 rok 15-kilometrowym treningiem. Mało tego biegło mi się tak dobrze, że w końcówce mocno przyspieszyłem i wyszło klasyczne BNP (bieg z narastającą prędkością). Niestety na dworze był mróz i przeziębiłem oskrzela. Do reszty poskładał mnie zimny szampan pity pod chmurką na powitanie Nowego Roku. A pewnie gdybym pobiegł dyszkę, równą dyszkę, problemu by nie było.

Tym bardziej, że lubię biegać dyszki na treningach. Mało tego, jak w planie mam krótszy dystans to go zwiększam, żeby wyszło minimum 10 km. Wychodzę z założenia, że dla krótszych dystansów nawet nie opłaca się pocić. Cóż, mam takie skrzywienie ale dobrze mi z nim.

Przerwa w treningu od razu widoczna jest na pulsometrze. Biegło się dzisiaj lekko, równo, na wypoczętych nogach ale serducho biło szybciej niż zwykle. Powrót do formy trochę potrwa. Za jakiś czas tętno powinno spadać a tempo rosnąć. Kolejne równe dyszki dokładnie to zweryfikują.

2 komentarze:

  1. pierwsza dycha i teraz już "z górki" ;) Powodzenia i szybkiego powrotu do formy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dięki! już jest ochota na kolejną dyszkę ale wiadomo, co nagle to po diable :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...