31 marca 2016

Zegarek do biegania

Bieganie nierozerwalnie związane jest z pomiarem czasu i dystansu. Treningi planujemy w oparciu o liczbę przebiegniętych kilometrów lub w oparciu o ilość minut spędzonych w ruchu. Zawody biegowe mają na celu wyłonienie zwycięzcy, który pokona dany dystans w jak najkrótszym czasie. Wreszcie miarą biegowego rozwoju są kolejne życiówki. Nawet biegowi outsiderzy, którzy wychodzą na trening bez gadżetów, po powrocie do domu sprawdzają jak długo oddawali się niczym nie skrępowanej przyjemności biegania po odmierzonej na mapie pętli.

Rodzi się więc pytanie Jaki zegarek do biegania kupić? Odpowiedź nie jest ani prosta ani oczywista. To zależy od tego co dokładnie chcemy mierzyć oraz jaki trening i zawody planujemy. Innego sprzętu będziemy potrzebowali do rekreacyjnego biegania po parku oraz zupełnie innego do poważnego treningu z uwzględnieniem zakresów tętna czy do startu w górskim biegu ultra lub w triatlonie. W tym artykule postaram doradzić jaki sprzęt zastosować do konkretnego treningu przy uwzględnieniu stopnia zaawansowania biegowego, planów startowych i zasobności portfela.

21 marca 2016

Biegiem wokół Ślęży czyli relacja z 9. PANAS Półmaratonu Ślężańskiego

Kiedy kończy się zima, a w powietrzu czuć zapach zbliżającej się wiosny nadchodzi czas na Półmaraton Ślężański. Od kilku lat biorę udział w tej imprezie biegowej organizowanej w małym miasteczku Sobótka na Dolnym Śląsku. Malownicza i wymagająca za razem trasa półmaratonu wiedzie wokół góry ŚlężyTegoroczna edycja była rekordowa pod kilkoma względami. Przygotowano ponad 5 tyś. pakietów startowych z czego odebrano 4616. Takiej frekwencji nie powstydziłby się nie jeden polski maraton. Po drugie kenijska para METTO David Kiprono oraz BARSOSIO Stellah Jepngeti ustanowiła nowe rekordy trasy odpowiednio 1:04:54 oraz 1:12:18. Po trzecie miałem wrażenie, że liczba wolontariuszy, żołnierzy i policjantów również była rekordowa, bo pomimo takiej ilości biegaczy oraz osób im towarzyszących Sobótka nie pękła w szwach. Wręcz przeciwnie, miałem wrażenie, że w mieście mieszkają sami biegacze, wolontariusze i kibice. Panowała wspaniała atmosfera i wszystkim dopisywał dobry humor. Duże znaczenie miała również pogoda, która jak na zamówienie była wprost idealna do biegania takiego dystansu.

Po ubiegłotygodniowej dyszce zrobiłem tylko jeden dłuższy bieg regeneracyjny oraz zaliczyłem basen i kilka jednostek ćwiczeń ogólnych z rozciąganiem. Postanowiłem pobiec połówkę wokół Ślęży na totalnej świeżości. Nie nastawiałem się na bicie rekordów. Za cel postawiłem sobie jak co roku sprawdzenie aktualnej formy po zimie. Kiedy byłem pytany o założenia odpowiadałem, że biorę w ciemno każdy wynik poniżej 1:45:00.

20 marca 2016

Pierwszy Dzień Wiosny

Dziś rozpoczyna się astronomiczna wiosna. Co prawda za oknem we Wrocławiu, zwłaszcza dzisiaj przyjemnie, nie było ale już od kilku dni czuć ją mocno w powietrzu. W czwartek 17 marca była piękna słoneczna pogoda i wtedy właśnie podczas spaceru zrobiłem to zdjęcie. W sobotę również było pięknie i słonecznie ale nieco chłodniej. W Sobótce, do której pojechałem na 9. PANAS Półmaraton Ślężański spotkałem pierwsze w tym roku pszczoły. Jedna z nich mało nie wleciała mi do oka ale nie miałem jej tego za złe. W końcu latająca pszczoła to symbol natury budzącej się z zimowego snu.

Pierwszy dzień astronomicznej wiosny upłynął mi bez biegania. Nie przez pogodę ale dlatego, że inne, ważne sprawy pochłonęły mnie bez reszty. Nie znalazłem też czasu na przygotowanie relacji z wczorajszego startu. Jednak mogę to wszystko nadrobić, bo jutro będzie znowu Pierwszy Dzień Wiosny, ale tej kalendarzowej :)

15 marca 2016

Półmaraton Ślężański - charakterystyka trasy i sprawdzona taktyka

Już za niecałe cztery dni odbędzie się 9. Półmaraton Ślężański, na który do tej pory zapisało się i opłaciło start ponad 5 tyś uczestników. Dobra organizacja, a przede wszystkim ciekawa, dosyć trudna i malownicza trasa działają jak magnes na biegaczy z całej Polski i świata. To nie jest przesadzone stwierdzenie, bo na listach startowych nie brakuje obcokrajowców i nie mam tu na myśli jedynie profesjonalnych biegaczy. Wspominam o nich z tego powodu, że pewien Francuz umieścił w swoim opisie na liście startowej zabawny komentarz: Witam! Jestem francuzem, bardzo lubie biegac, szczegolnie w Polsce z powodu nastroju! :) A nie, nie jem zaba! :P Przezabawny komentarz, obok którego nie sposób przejść obojętnie :)

Moja przygoda z Półmaratonem Ślężańskim rozpoczęła się wraz z przygotowaniami do jego piątej edycji w 2012 roku. Na kilka tygodni przed startem wybrałem się ze znajomym na biegowy rekonesans i wtedy po raz pierwszy przebiegłem wokół Ślęży. Od tamtej pory zrobiłem to wiele razy na treningach i podczas półmaratonów.

13 marca 2016

3. Dziesiątka Wroactiv oczami uczestnika


Trzecia edycja Dziesiatki Wroactiv czyli pierwszej wiosennej imprezy biegowej na wrocławskich Maślicach już za nami. Organizatorzy spisali się na medal a pogoda dopisała. Nowością  w stosunku do poprzednich edycji był Bieg dla Dzieci po esplanadzie wokół Stadionu Miejskiego. 

W sobotni wieczór wybrałem się z córkami po odbiór pakietów startowych do Biura Zawodów zlokalizowanego na Stadionie Miejskim we Wrocławiu. I tutaj było pierwsze zaskoczenie. Okazało się, że Bieg dla Dzieci i Bieg Główny rządzą się swoimi odrębnymi prawami i mają swoje oddzielne Biura Zawodów. Z punktu widzenia dzieci to bardzo podnosiło rangę ich imprezy. Jakby tego było mało to po odebraniu pakietów maluchów podeszła do nas Pani Danuta Pilarz-Małkiewicz, dyrektorka biegu, i pytaniem "Czy dziewczynki biegną jutro?" ostatecznie przekonała do udziału niezdecydowaną młodszą córkę :)

W skład pakietów startowych oprócz numerów i ulotek reklamowych wchodziły opaski na głowę i nadgarstki dla dzieci oraz czapki i kominy dla dorosłych. Do tego w każdym zestawie wylądowała paczka chrupek z czego zwłaszcza mali biegacze byli bardzo zadowoleni. Wieczorem, moim zwyczajem, wszyscy uszykowaliśmy ciuchy startowe. Numery powędrowały na koszulki dziewczynek.

10 marca 2016

Bieg na fali czyli o Mizuno Wave Rider 18 słów kilka

Ciekawy jestem co jest napisane po japońsku...?
Od dłuższego już czasu nosiłem się z zamiarem zakupu nowych butów treningowych. Z automatu przyjąłem, że skoro od lat trenuję w Asics Cumulus to aktualne 15-tki, które mają już na liczniku ponad 1600 km czas wymienić na model oznaczony numerem 17. Zacząłem więc rozglądać się za ciekawą ofertą w necie. Tak się złożyło, że na stronie jednego ze znanych internetowych sklepów dla biegaczy na czacie zagadał do mnie sprzedawca z propozycją porady na temat zakupu nowej pary butów. No i zaczęła się tradycyjna gadka, którą zawsze słyszę kiedy pytam o Cumulusy - że dlaczego akurat one, może coś innego bardziej dynamicznego? No dobra, ale co? I tu padła propozycja - Mizuno Wave Rider 18. Mizuno?!? Przecież te buty zawsze odstraszały mnie swoim dizajnem a w zasadzie jego brakiem. Generalnie większość butów do biegania wygląda kosmicznie, no bo są do biegania, ale Mizuno nigdy mi nie leżało, a wręcz omijałem tę markę szerokim łukiem. Bez kitu, tak było. 

Jednak argumenty jakie padały podczas wymiany zdań na czacie zaczęły do mnie przemawiać. Po pierwsze Ridery są lżejsze a przy tym nie tracą mocno na amortyzacji w stosunku do Cumulusów. Po drugie mają być bardziej dynamiczne. Po trzecie mają być bardziej elastyczne a przy tym mają dawać większe czucie powierzchni po której się biegnie.

8 marca 2016

A moi towarzysze pobiegli dalej


Kiedy Dzień Kobiet dobiegał końca powoli zaczynałem myśleć o treningu, który miałem jeszcze do zrobienia. Tego dnia męskie ego i męskie potrzeby schodzą na drugi plan, więc i trening odwlekł się do późnego wieczora. Oczywiście wahałem się i kombinowałem jak to rozegrać, bo było już na prawdę późno, za oknem była plucha, a na dodatek wiało co skutecznie zniechęcało do biegania w taką pogodę.

Tak się złożyło, że musiałem wyskoczyć na szybkie wieczorne zakupy i przypadkiem spotkałem starego znajomego. Nie widzieliśmy się dłuższy czas, więc naturalnie zaczął od pytania czy nadal biegam. Bez namysłu odparłem, że owszem, biegam i trenuję ... i w zasadzie zaraz po zakupach wychodzę na trening. W tym momencie klamka zapadła. Żadna siła nie mogła zmusić mnie do odpuszczenia treningu. Tym bardziej, że znajomy dodał, iż jego żona również wkręciła się w bieganie i strasznie jej się to podoba. Planują też wpaść z dzieciakami na trasę 3. Dziesiątki Wroactiv żeby pokibicować. Pięknie, nie mogłem wymarzyć sobie lepszego motywatora.


Wróciłem do domu, szybko wskoczyłem w ciuchy, buty i wybiegłem. O dziwo biegło mi się bardzo lekko i przyjemnie a pogoda, która zza szyby samochodu była wręcz okropna teraz wydawała się idealna - chłód, lekki wiatr w plecy i padający śnieg, który odkładał się na trawnikach i samochodach. Ruch na oświetlonych ulicach zamierał, miasto zasypiało a ja rozpoczynałem trening w tej bajkowej scenerii.

Kilometry mijały jeden za drugim a do głowy przychodziły mi same optymistyczne myśli. Nóżka podawała a ból łydek, który w tym roku bywał wielokrotne uporczywy w zasadzie nie dokuczał. Po czterech kilometrach szybkiego przebierania nogami doszedłem do niesamowitego wniosku, że w zasadzie to ja nie trenuję dzisiaj sam. Towarzyszy mi śnieg, wiatr i kałuże. Ten pierwszy sprawiał, że zasypiające miasto wyglądało uroczo. Z kolei wiatr smagający plecy pchał mnie do przodu. Kałuże, chociaż liczne i głębokie, dzisiaj rozstępowały się przede mną, a nawet kiedy w nie wbiegałem woda nie wlewała się do butów. W takim towarzystwie trening to czysta przyjemność.

Dopiero po nawrocie na 5 km zrozumiałem, że moi towarzysze jak by zdecydowali, że biegną dalej. Wiatr zaczął mocno wiać w twarz, a śnieg wpadał do oczu. Czapka z daszkiem byłaby idealna na tę pogodę ale niestety została w domu. Zwykła czapka bez daszka na niewiele się zdała. I tylko kałuże nadal nie wchodziły mi w drogę.


Będąc w dobrej dyspozycji postanowiłem powalczyć z wiatrem i śniegiem. Z każdym kilometrem podkręcałem tempo, coraz mocniej zsuwałem czapkę na oczy i mocno pochylałem głowę. Parłem do przodu. Wreszcie po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułem przypływ siły biegowej. Nie miałem problemów z płynnym przetaczaniem stopy i mocny odbiciem. Skracałem i wydłużałem krok, żeby próbować pełnego zakresu ruchów. Biegłem coraz szybciej i szybciej. Ostatni półkilometrowy odcinek poleciałem w trupa. I było super.


Po wciśnięciu przycisku STOP na zegarku i złapaniu kilku głębszych oddechów ogarnęła mnie dzika satysfakcja z dobrze wykonanego treningu. To uczucie zmęczenia przy jednoczesnym zadowoleniu jest niesamowite i w zasadzie nie do opisania. Dla niego właśnie warto wyjść z domu nawet w najgorszą pogodę, która z perspektywy biegacza najgorszą być nie musi. 

Teraz kiedy już ogarnąłem się po treningu i siedząc wygodnie na kanapie spoglądam przez okno stwierdzam, że moi dwaj towarzysze, śnieg i wiatr, biegną dalej i chyba w coraz szybszym tempie :)

Kończąc wpis chciałbym złożyć najlepsze życzenia wszystkim Paniom, biegającym i tym, które z bieganiem są na bakier z okazji ich corocznego święta - zdrówka i wszelkiej pomyślności :)

7 marca 2016

Marcowe treningi i zapowiedź pierwszych startów w 2016 roku

Zbieg ze Ślęży - widok na Sobótkę ze stoku Gozdnicy
zwanej w przeszłości Górą Anielską
Minęły dwa miesiące 2016 roku. Oprócz typowego uklepywania asfaltu wreszcie zacząłem wplatać w trening akcenty i elementy siły biegowej. Pracuję nad sprawnością ogólną i rozciąganiem. Walczę z bólem łydek, który towarzyszy mi w pierwszych kilometrach większości treningów. Pomaga odpowiednia rozgrzewka i rozciąganie przed akcentami. Powoli sobie z tym radzę. Najważniejsze jednak jest to, że wreszcie wraca siła. Jest moc! Podbiegi robią swoje. Zarówno weekendowe wyjazdy na Ślężę jak i zabawy biegowe podczas których zmieniam nie tylko tempo ale również robię energiczne podbiegi i zbiegi wykorzystując ukształtowanie terenu po którym biegam czyli robię kros aktywny. Mam nadzieję, że trening przełoży się na efekty i marcowe starty pójdą po mojej myśli. 

Bo wreszcie przyszedł marzec! A wraz z nim nadszedł początek sezonu startowego. Niektórzy mają już za sobą pierwsze dyszki. Po minionym weekendzie dotarły do mnie różne relacje. Najbardziej emocjonalne były te od debiutantów. Miło się słucha kiedy ktoś z wielkim przejęciem opowiada o swoim debiucie, pierwszym medalu na mecie i wyniku, który jaki by nie był jest jego najlepszym na tym dystansie. Cieszą też doniesienia o kolejnych osobach, które postanowiły rozpocząć swoją przygodę z bieganiem. Oby nowa zajawka przerodziła się w pasję :)

Ja czekam na niedzielny bieg w 3. Dziesiątce WROACTIV. Start zaplanowany jest 13 marca na godzinę 12:00 ze Stadionu Miejskiego we Wrocławiu. Dwie godziny wcześniej odbędzie się Bieg dla Dzieci po esplanadzie stadionu czyli na dystansie ok. 1 km. Oczywiście zapisałem swoje latorośle i jeśli tylko pogoda dopisze wezmą udział. No właśnie, jeśli pogoda dopisze a ta niestety o tej porze roku i w czasie tej imprezy bywa kapryśna i nieznośna. Może w tym roku nie będzie wiało i lało. Może trzynastka nie będzie tym razem pechowa?

Tydzień po Dziesiątce wybieram się na 9. Półmaraton Ślężański. W tym roku polecę w towarzystwie licznej grupy znajomych. Będę się musiał mocno napocić, żeby dotrzymać kroku kilku kolegom, którzy w ostatnich miesiącach poczynili olbrzymie postępy. Bardzo się cieszę a jednocześnie spinam poślady, żeby dobrze wypaść. Odrobina rywalizacji nie zaszkodzi a wręcz przeciwnie działa jak naturalny doping i motywuje do ciśnięcia na treningach. Idealnie byłoby się pozbyć jeszcze kilku nadmiarowych kilogramów. Zrzucenie zbędnego balastu przed startem w półmaratonie to cel na najbliższe dwa tygodnie.

1 marca 2016

Wykiwać lenia

Żeby mi się tak chciało jak mi się nie chce... pomyślałem dzisiaj przed wyjściem na trening. Kombinowałem jak mogłem, żeby oszukać samego siebie i znaleźć sobie wymówkę byleby nie iść i jeszcze chwilę poleżeć na kanapie. A to za zimno, a to za późno a to przyszła myśl do głowy, że jak raz odpuszczę to się nic nie stanie. Ale ostatecznie podjąłem decyzję, że nie ma takiej opcji! Wychodzę.

Wymówki działają do pewnego momentu a potem wrzucam autopilota i przestaję myśleć. Po prostu się ubieram i wychodzę na trening. Nawet jeśli przez pierwsze kilka minut jest mi zimno bo na głowę kapie deszcz ze śniegiem a nogi brodzą w kałużach to już po chwili jest OK.

Ciągle nie potrafię zmobilizować się do wczesnej pobudki i treningów porannych. Dlatego dzisiaj po powrocie z pracy kiedy marudziłem, że nie mam już siły na trening rzuciłem w końcu, że muszę wyjść bo trener mi kazał i jeśli tego nie zrobię będzie niezadowolony. 

- Trener!? Tato, ty masz trenera?! Zapytała mocno zdziwiona starsza córka. 
- Tak, mam ... tutaj. Odpowiadając pukałem się w prawą skroń dając jej tym samym do zrozumienia, że sam sobie jestem trenerem.

Być może jeśli miałbym trenera który stałby nade mną i rozliczał mnie z realizacji założonego planu byłbym w stanie bardziej się zmobilizować. Być może nawet poranne wstawanie weszłoby mi w krew. Być może.

Na razie staram się samodzielnie realizować założony plan i wychodzi mi to różnie. Czasami jest zauważalny progres, noga fajnie podaje, tętno maleje, czuję moc. A czasami jest wprost przeciwnie i mam wrażenie, że cofam się w biegowym rozwoju. Nachodzą mnie myśli, że nigdy nie odbuduję formy do poziomu, który pozwoli powalczyć z samym sobą o kolejne rekordy.

Zobaczymy jak pójdzie pierwszy sprawdzian w tym roku, który odbędzie się już za dwa tygodnie czyli 3. Dziesiątka WROACTIV. Mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się jeszcze choć trochę wyostrzyć formę i wykiwać lenia, który z pewnością będzie odradzał szybkie bieganie.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...