31 stycznia 2015

Plany na 2015 rok

Kończy się styczeń, więc to ostatni dzwonek na zaplanowanie startów w tym sezonie. Zwlekałem z zamknięciem listy ze względu na Bieg Rzeźnika. Jednak nie mieliśmy z moim kompanem szczęścia w losowaniu. Z kolei ktoś kto ma znajomego, którego znajomy zna kogoś kto zna kogoś kto mógłby pomóc w dostaniu się na listę uczestników, ostatecznie nic nie załatwił więc temat startu w Rzeźniku w tym roku uważam za zamknięty. Poniżej prezentuję pięć imprez, w których planuję swój udział. Dystans od 10 do 100km. Biegi po asfalcie, terenie i górach. Będzie się działo. I mam nadzieję, że choroby, kontuzje lub niesprzyjające okoliczności losu nie pokrzyżują ambitnych planów. Nie będę (chyba) porywał się na życiówki na dychę, w połówce i maratonie ale jeśli zrealizuję ostatni punkt na liście czyli jesienny bieg ultra będę miał życiówkę na 100 km. Pożyjemy zobaczymy :)

Od trzech lat tradycją jest, że uliczne ściganie się z samym sobą rozpoczynam od Półmaratonu Ślężańskiego. Start zaplanowany jest na 21 marca o godz. 11:00 na Rynku w Sobótce. Meta umiejscowiona będzie na placu Gimnazjum Gminnego w Sobótce. Atestowana trasa biegnąca wokół góry Ślęży w całości pokryta jest asfaltem. Charakterystyczny dla niej jest około 9-kilometrowy podbieg w pierwszej połowie biegu. Potem następuje długi zbieg z Przełęczy Tąpadła aż do 16 km. Następnie trzeba jeszcze pokonać cztery niewielkie na pierwszy rzut oka podbiegi jednak mocno dające w kość. Trasa jest więc wymagająca i nierozważne rozłożenie sił szczególnie na pierwszych kilometrach będzie trzeba odpokutować męką po 16 kilometrze. Najlepszy wynik jaki tam uzyskałem to 01:36:59. Dodatkowym atutem tej imprezy jest liczny udział wielu moich znajomych i wspólne spotkanie po biegu w ogrodzie rodziców jednych z nich położonym w Sobótce.


Pięć tygodni później tj. 26 kwietnia planuję start w ORLEN Warsaw Marathon. Jak mówi reklama ma to być Narodowe Święto Biegania, więc jako biegacz uważam udział w tej imprezie wręcz za swoją powinność...oczywiście to żart :) Jadę z czystej ciekawości. Nie po życiówkę, bo o tej pomyślę pewnie dopiero za rok, ale żeby sprawdzić czy te wszystkie głosy zachwytu nad tą imprezą mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Już na początek podoba mi się polityka organizatorów w kwestii opłat za biegi. Stawka podstawowa 89zł jak za duży maraton nie jest wywindowana w górę a odpowiednio długi termin płatności rozłożony w czasie od 18.09.2014 do 19.04.2015 daje możliwość wpłaty niemal przed samą imprezą. To plus biorąc pod uwagę wszelkiego rodzaju sytuacje losowe, kontuzje itd., przez które musimy rezygnować z udziału w imprezie np. na miesiąc przed. Tym samym tracimy kasę. Zatem wielki PLUS w tej kwestii dla orgów. Na razie nie ma oficjalnej mapy trasy ale biorąc pod uwagę specyfikę Warszawy i jej remontów, budowę drugiej linii metra, strajki różnych grup społecznych, manifestacje itd. nie ma się co dziwić.

Miesiąc później na przełomie maja i czerwca również tradycyjnie wezmę udziął w VI Biegu dla Maćka we Wrocławiu. Nie ma jeszcze oficjalnej informacji na temat samej imprezy, daty i godziny ale zwykle tak to bywa, że organizatorzy informują o tym na ok. 2 miesiące wstecz. Jest to bieg na 10 km a trasa wiedzie z parkingu pod Centrum Handlowym Borek przy ul. Hallera przez Park Grabiszyński i z powrotem pod Centrum. Brałem udział w każdej edycji tego biegu i dopóki będzie organizowany będę chciał startować. Dodatkowym atutem jest charytatywny i rodzinny charakter imprezy, w trakcie której dzieciaki mają zorganizowane zajęcia na świeżym powietrzu a wolontariusze zbierają datki na rehabilitację dzieci z porażeniem mózgowym. Maciek to syn wrocławskiego maratończyka Pawła Jacha, który razem z ojcem w specjalnym wózku biegowym przemierza trasy imprez biegowych na różnych dystansach z maratonem włącznie. Jestem pełen podziwu dla Pana Pawła i Maćka. Wspieram ich całym sercem i życzę dużo zdrowia.

W sobotni wieczór 20 czerwca planuję stanąć na starcie Nocnego Półmaratonu Wrocławskiego. Mam nadzieję, że organizacyjnie wypadnie co najmniej tak dobrze jak zeszłoroczna impreza. Na pewno nie może być gorzej niż podczas pierwszej odwołanej edycji. Nigdy nie zapomnę 1,5 godzinnej zwłoki, kiedy byliśmy informowani że to już za kilka minut będzie start aż w końcu usłyszeliśmy, że impreza została odwołana. Stałem na samym początku stawki biegaczy w roju komarów i udzielałem wywiadu Radiu Wrocław dając upust swoim negatywnym emocjom, kiedy ktoś chwycił mnie za ramię i krzyknął "Biegniemy!!!". Pobiegliśmy :) Przez pierwsze 5 km Policja nawoływała do zejścia z trasy ale to tylko dodatkowo motywowało nas wszystkich do biegu. Brać biegowa stojąca w dalszych strefach startowych nie słyszała słów spikera i wystartowała przekonana, że to normalna impreza. Nie było punktów z wodą i bananami ale Wrocławianie przez Facebooka przekazywali sobie informacje o nielegalnym biegu. Podawali nam wodę a nawet piwo i wino w okolicach Rynku :) To był szalony rajd po mieście, bez koszulki w moim wykonaniu. Po torowiskach na Trójkącie, przejściem podziemnym na Pl. Jana Pawła II i wśród zdezorientowanych kierowców aut na Pl. Dominikańskim. Warto było :) Wrażenia niesamowite i nawet medal na mecie, który w zasadzie sam sobie wziąłem. Czas ok 01:31:00 czyli blisko życiówki, bo gaz miałem w nogach i adrenalinę w żyłach wywołaną okolicznościami. Każdy kto wystartował z pewnością nie żałuje. Najlepsze było na koniec - organizatorzy zwrócili pieniądze i posypały się głowy odpowiedzialne za organizację. Nastąpiła zmiana na stanowisku Dyrektora Maratonu i Półmaratonu co jak widać było rok temu na połówce i maratonie wyszło na lepsze.

Po wakacjach 12 września planuję start w Biegu 7 Dolin w Krynicy-Zdroju. To ma być górska setka, męski bieg, krew pot i łzy. Prawdziwy test dla ciała i psychiki. Przygotowuję się do tego biegu regularnymi treningami na Ślęży. Po wiosennym maratonie skupię się w całości na przygotowaniach do tego startu. Cel minimum jaki sobie stawiam to ukończenie w limicie. O czymś więcej na razie nie myślę. Udział w tej imprezie traktuję jako wyzwanie ale równiez jako przygodę, podobnie jak w Biegu Rzeźnika. Zdaję sobie sprawę z ogromu wysiłku jaki trzeba będzie włożyć w przygotowania i w sam bieg ale jestem głodny takich wyzwań. Poprawianie szybkości na szosie zostawiam na przyszły rok. Mam też świadomość, że zejście poniżej 03:15:00 w maratonie na ulicy będzie bolało i może się nie udać za pierwszym razem. A ja potrzebuję jakiegoś sukcesu, żeby znowu złapać wiatr w biegowe żagle, a takim niewątpliwie będzie ukończenie górskiej setki. Na razie tyle. Więcej nie będę się rozpisywał.

Tak z grubsza zaplanowałem ten sezon. Wrócę do tego wpisu na jesieni robiąc podsumowanie, żeby zweryfikować realizację planów. Mam nadzieję, że będę miał powody do satysfakcji i zadowolenia. Każdemu biegaczowi życzę udanej realizacji biegowych celów w tym roku! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...