29 stycznia 2015

Bieganie (nie) boli

Ból ma wiele twarzy, a zwłaszcza ból związany z bieganiem. Zaryzykuję stwierdzenie, że ilu jest biegaczy tyle jest rodzajów bólu. Każdy z nas odczuwa go inaczej na każdym etapie biegowego rozwoju. Jest wiele przyczyn tego bólu i tak samo wiele interpretacji oraz wniosków jakie się nasuwają kiedy go doznajemy.

Na początku swojej przygody z bieganiem poznajesz kolkę.
Kolka pojawia się zwykle kiedy przerwa po posiłku przed bieganiem jest zbyt krótka lub kiedy wypijesz za dużo płynów tuż przed albo w trakcie biegu. Kłucie w boku sprawia, że masz problem z kontynuacją wysiłku fizycznego. Nie pomaga uciskanie boku. Po prostu musisz na chwilę odpuścić, przeczekać i odpocząć. Następnym razem zjesz nie później niż dwie godziny przed bieganiem.


Kolejnym rodzajem bólu jaki odczuwa młody biegacz są mikro urazy włókien mięśniowych, popularnie nazywane zakwasamiPodczas treningu mięśnie ulegają zmęczeniu i uszkodzeniom. Kiedy odpoczywamy mięśnie regenerują się a odbudowane stają sie mocniejsze. Tak właśnie buduje się wzrost formy i tkankę mięśniową. Nie tylko samym bieganiem ale również regeneracją. Przesadzanie z jednym i drugim nie jest wskazane jeśli chcemy ciągle pobijać swoje życiówki. Właśnie uczucie bólu mięśni spowodowane mikrourazami to sygnał do tego aby dłużej odpoczywać lub zmodyfikować plan treningowy. Ból daje do myślenia.
Po kilku tygodniach regularnego biegania coraz częściej budzisz się z myślą jak mocno tym razem zakują Cię Achillesy czyli ścięgna Achillesa. Wcześniej czy później dopada to każdego biegacza. Tylko Ci, którzy nie lekceważą tego bólu potrafią w porę zapobiec stanom zapalnym. Ból każe odpocząć i poszukać pomocy u doświadczonych biegaczy lub u lekarza. Zaczynasz przykładać się do stretchingu po każdym treningu.

Podobnie bywa z bólem piszczeli. Młody biegacz nagle odkrywa, że na piszczelach również są mięśnie, które cholernie bolą kiedy chcesz iść na skróty w biegowym rozwoju. Nie ma takiej opcji. Formę wypracowujesz stopniowo inaczej grozi Ci przetrenowanie.

Często pojawiają się również promieniujące bóle kręgosłupa, które umiejscawiają się w różnych częściach ciała. Doświadczyłem tego w taki sposób, że zaczął mnie boleć prawy piszczel i momentami kolano. Ortopeda po zebraniu wywiadu kazał mi stanąć tyłem do siebie a następnie ucisnął mocno mój kręgosłup w odcinku lędźwiowym. Przejmujący ból odczułem w nodze. Pomogła seria odpowiednich ćwiczeń powodujących rozluźnienie kręgosłupa.

Na końcu jest cała gama różnych rodzajów bólu, które jeśli nie są ignorowane mogą uratować nie tylko zdrowie ale nawet i życie biegacza. Ból w klatce piersiowej, ból głowy, ból brzucha, ból kolana. Każdy z nich jest alarmem. Nie wolno ich lekceważyć i należy skonsultować z lekarzem.

Opisane powyżej przykłady potwierdzają fakt, że ból jest sprzymierzeńcem biegacza, pierwszym ostrym krytykiem przerośniętej ambicji a nawet czynnikiem zapobiegającym poważnym problemom zdrowotnym. 

Kiedy jesteś już ukształtowanym, doświadczonym biegaczem i masz w nogach tysiące kilometrów umiesz koegzystować z bólem i zmęczeniem. Wydaje Ci się, że poznałeś jego granice i nie może Cię już zaskoczyć. A jednak.

Na trasie maratonu po 30 kilometrze zaczynasz biec głową. Mówi się, że maraton zaczyna lub właściwie zacina się po trzydziestce. Coś w tym jest. Zmęczenie w połączeniu z bólem stóp, zatartej skóry w pachwinach, powstałych pęcherzy czy zniszczonych paznokci zaczyna wdzierać się jak nieproszony gość do Twojej świadomości i każe Ci przestać a najlepiej zejść z trasy. Ten ból próbuje przekreślić osiągnięcie celu jaki przed sobą postawiłeś. Chociaż nie zagraża Twojemu życiu sprytnie wymazuje z Twojej świadomości potrzebę realizacji celu, który pod wpływem uporczywego bólu staje się nieważny. Jeśli pozwolisz zagościć mu w Twojej głowie straciłeś swoją szansę na zrobienie życiówki. Po przekroczeniu mety pomyślisz, że szkoda, że się poddałeś. Mogłeś to przetrzymać.


Są chwile kiedy niepozorny ból krzyżuje Twoje plany treningowe. Po przepracowanym sezonie zrobiłeś roztrenowanie, odpocząłeś nabrałeś sił. Jesteś głodny biegania. Wracasz do treningów i po kilku dniach okazuje się, że łydki bolą jak by ktoś je rozszarpywał w trakcie treningu. Tempo mizerne a tętno wchodzi w trzeci zakres. Nogi po prostu bolą. Zwalniasz, truchtasz, maszerujesz i znowu wszystko jest OK. Jednak kiedy tylko spróbujesz poderwać się do biegu znowu łydki kują i zamiast biec wleczesz się jak pokraka.

Bywa i tak, że dopadają Cię kontuzje. Na szczęście większość z nich z czasem udaje się wyleczyć. Jednak świadomość tego, że mogą powrócić powoduje, że najmniejszy ból ze strony kontuzjowanej kiedyś części ciała powoduje, że znowu odpuszczasz tuż przed finishem w biegu o życiówkę. Zaczynasz się bać, że dalsze parcie do przodu znowu skończy się kontuzją. To są te momenty, w których fizycznie jesteś w stanie przełamać się bez szwanku dla swojego zdrowia ale psychika płata Ci figla i się poddajesz. Boisz się powrotu bólu związanego z kontuzją. Odpuszczasz chociaż nie powinieneś, chociąż wiesz, że żadne poważne ryzyko Ci nie grozi. 

Przez cały 2014 rok zmagałem się z leczeniem kontuzji zwanej ITBS. Zaczęło się w styczniu kiedy podczas treningu na 16 km moje prawe kolano najpierw zabolało w środku, a potem po zewnętrznej stronie i dosłownie się zablokowało. Do domu wracałem utykając. Przez trzy tygodnie radziłem się różnych lekarzy jak mam sobie z tym radzić i co to właściwie jest. Zrobili mi wszystkie badania i snuli różne hipotezy. Od przetrenowania po chondromalację II stopnia chrząstki rzepki. Dopiero ostatni specjalista, na wizytę u którego długo mi przyszło czekać stwierdził, że nie powinienem rezygnować z biegania jako takiego ale na jakiś czas powinienem odstawić intensywny trening. Tak zrobiłem. Nawet poszedłem o krok dalej i przez 3 miesiące nie biegałem prawie wcale, no może okazyjnie. W zasadzie to zacząłem się nad sobą użalać. Jednak ból minął ale ciągle miałem jego świadomość i bojąc się o zdrowie kolan nie spieszyłem się z powrotem do regularnego biegania. To był ten okres kiedy bieganie jednoznacznie kojarzyłem z bólem. 

Wreszcie ktoś uświadomił mi, że z wiekiem i stażem biegowym ból coraz mocniej wiążę się z bieganiem. Moja dobra znajoma, starsza ode mnie o kilka latek, powiedziała mi, że ona miała tak samo a kolano pobolewa ją już kilka lat. "Takie życie. Jak boli to przynajmniej czujesz, że żyjesz." To były słowa, które do dziś dźwięczą mi w uszach. Pogodziłem się z myślą, że pierwsze cztery lata mojego biegania upłynęły tak na prawdę bez uczucia uporczywego bólu. Uświadomiłem sobie, że moje życiówki wykręcałem praktycznie bezboleśnie. Mało tego, doszedłem do wniosku, że tak na prawdę nie dawałem z siebie 100% w walce o czas na mecie. To było jak nowe otwarcie.  

Początek przygody z bieganiem momentami bywa bolesny. Potem przychodzi czas przyjemnego biegania, bez większego bólu i ciągłego wzrostu formy. Jednak z wiekiem i stażem biegowym ból pojawia się coraz częściej ale uczysz się z nim żyć a przede wszystkim szukasz sposobu na jego minimalizowanie. Pilnujesz diety, odpowiedniej ilości snu i nie skąpisz czasu na rozciąganie po treningu oraz na dodatkowe ćwiczenia sprawności ogólnej. Wszystko po to, żeby ból który sobie dawkujesz był do zniesienia i ustępował po treningu lub na mecie po morderczym finishu. 

Bieganie jest trochę jak narkotyk. Najpierw musisz się zmęczyć, musisz poczuć ból, żeby po wszystkim poczuć ulgę, którą przynoszą endorfiny i radość z realizacji celu. Ważne aby umieć ten biegowy ból odpowiednio interpretować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...