W miniony weekend podczas festynu osiedlowego odbył się IV Minimaraton Maślicki. Podobnie jak rok temu był to bieg rodzinny dla wszystkich chętnych na dystansie ok. 2,5 km a start i meta zorganizowane były na terenie obok wrocławskiego Stadionu Miejskiego. Do udziału zgłosiłem się razem ze starszą córką Hanią. Młodsza Asia nie chciała biec z nami "bo nie lubi się męczyć" :) Start zaplanowano na godz. 17:30 ale ledwo zdążyliśmy ponieważ było mnóstwo atrakcji dla dzieci do zaliczenia - dmuchane zamki, rodeo, trampoliny, tańce, konkursy, występy szkół i przedszkoli no i oczywiście lody oraz wata cukrowa :)
Na bieg założyliśmy zeszłoroczne koszulki z Biegu Rzeźnika w geście solidarności z organizatorami i uczestnikami rozgrywanego w tym samym czasie Biegu Rzeźnika Ultra. W związku z tym, że wbiegliśmy na start w ostatniej chwili Hania zasapała się i po pierwszych 500 metrach oznajmiła, że jest mocno zmęczona i opada z sił. Nie dziwiło mnie to, bo po całym dniu hasania i wygłupów musiała być zmęczona. Jednak ogromne pokłady ambicji jakie drzemią w tym małym ciałku po raz kolejny mocno mnie zaskoczyły. Zacisnęła zęby i mocno ruszyła do przodu doganiając grupę i wyprzedzając kolejnych zawodników. Zwróciłem jej uwagę, żeby nieco zwolniła, bo w takim tempie znowu dostanie zadyszki ale niestety nie słuchała, postanowiła to sprawdzić osobiście. Kiedy wyprzedziła kilkanaście osób znowu mocno zwolniła, odpoczęła a po chwili znowu gnała przed siebie. Biegłem sobie za nią i tylko dopingowałem ją stwierdzeniami, że świetnie sobie radzi. W połowie dystansu upatrzyła sobie dziewczynkę i chłopca, których chciała za wszelką cenę wyprzedzić. Oni z kolei nie chcieli dać za wygraną. Ostatnie metry to była ostra walka. Pot i łzy lały się po policzkach a na upragnionej mecie padło stwierdzenie, że to już koniec biegania i nigdy więcej żadnych startów! Przytulałem ją i uśmiechałem się pod nosem myśląc "skąd ja to znam?". Organizatorzy rozdając napoje, słodycze i różne gadżety pomagali dzieciakom szybko uporać się ze zmęczeniem. Potem były gry i konkursy a po nich ogłoszenie wyników. Jakże wielkie było zdziwienie i zaskoczenie Hani, kiedy okazało się, że zajęła trzecie miejsce w swojej kategorii wiekowej. Jeszcze większa radość była z nagród, które dostała czyli sportowego plecaka i kuponu na darmową 10-minutową przejażdżkę gokartem. Po dekoracji i wręczeniu nagród Hania stwierdziła, że jednak było warto się pomęczyć, że bieganie jest fajne i że chciałaby regularnie biegać. To była muzyka dla moich uszu! Młodsza córa z nutą zawodu w głosie oświadczyła, że też mogła pobiec i że na pewno zrobi to za rok :) Duma i radość ogarnia człowieka w takich chwilach. Staram się zarażać dzieciaki pasją do biegania dając im przykład, że to fajna zabawa i oprócz pozytywnego wpływu na zdrowie daje mnóstwo satysfakcji i radości. Co z tego wyjdzie? Pożyjemy zobaczymy :)