Nareszcie powróciłem na biegowe ścieżki z zamiarem regularnego biegania i odbudowania utraconej formy. Na pierwszy trening wyszedłem w niedzielę 4 stycznia. Zacząłem od spokojnego rozbiegania i podjąłem decyzję, że cały miesiąc tak właśnie będę biegał. Wolno i spokojnie.
W trakcie trzynastu treningów przebiegłem ok. 135 km co zajęło mi nieco ponad 13 godzin. Średnio wychodzi 13 treningów po godzince ale w rzeczywistości było inaczej. Udało mi się wpleść dwa treningi na Ślęży. Pierwszy dał mi nieźle w kość zarówno w trakcie biegu jak i przez następne dwa dni. Organizm odzwyczajony od długich podbiegów buntował się zadyszką i wysokim tętnem. Następne dwa dni były męczarnią, bo wszystkie nieużywane na co dzień mięśnie dawały o sobie znać dokuczliwym bólem. Jednak było warto się pomęczyć, bo następny wyjazd na Ślężę był mniej bolesny.
Zdarzyło mi się opuścić 3 treningi tj. niedzielny, wtorkowy i sobotni. Podyktowane to było względami rodzinnymi a te nie podlegają dyskusji.