29 grudnia 2015

Szczyt formy sportowej. I co dalej?

Amatorskie bieganie zwłaszcza na początku daje duże satysfakcji. Coraz dłuższe treningi, coraz dłuższe dystanse w końcu coraz lepsze tempo i kolejne życiówki. Nikomu w tym okresie nie przychodzi do głowy, że pasmo ciągłych sukcesów w końcu zostanie przerwane. I nie mam tu na myśli pojedynczego nieudanego startu. Każdy dobiega do takiego momentu w swojej karierze, w którym stwierdza że już więcej z siebie nie wyciśnie. Co wtedy?

Jeżeli geny i wiek w naturalny sposób nie wymuszają zwolnienia tempa należy zweryfikować swoje podejście do treningu. W początkowym okresie regularnego biegania, po wstaniu z kanapy i redukcji wagi, przy niewielkim nakładzie pracy można uzyskać oszałamiający wzrost formy. Jednak utrzymanie tego poziomu wymaga systematycznego treningu. Jeżeli chcemy notować kolejne wzrosty musimy wpleść dodatkowe środki treningowe. Już nie wystarczy samo bieganie nawet przy dużym tygodniowym kilometrażu. Konieczne będzie wzbogacenie planu o kolejne porcje podbiegów, tempówek, ćwiczeń sprawności ogólnej i siły, rozciągania oraz regeneracji. Istotne jest aby wraz ze wzrostem obciążenia treningowego więcej czasu przeznaczyć na właściwą regenerację. Przemęczenie prowadzi do przetrenowania i kontuzji a to z kolei jest równia pochyła w kierunku regresu, beznadziei i odstawienia biegania na boczny tor.

Sprawdzonym patentem jest diametralna zmiana podejścia do treningu. Warto poszukać nowego planu treningowego albo wręcz zastosować się do wskazówek innej szkoły biegania. Przykładowo jeżeli męczysz się realizując plany Jerzego Skarżyńskiego spróbuj potrenować według Danielsa. Podobnie rzecz się ma ze zmianą ulubionej ale opatrzonej do znudzenia trasy biegowej. Dobrym patentem jest wyjazd raz w tygodniu w zupełnie inne miejsce. Dla jednych mogą to być pobliskie góry, dla innych lasy czy jeziora. Taka odskocznia dobrze robi i rozmywa monotonię tygodniowego cyklu treningowego. Z kolei zmiana ukształtowania terenu w naturalny sposób narzuca inny typ treningu.

Z czasem jednak każdy z nas wbiegnie na szczyt szczytów swojej formy. Podczas XI Poznań Maratonu spotkałem na trasie dużo starszego kolegę, który miał na koncie ponad dwieście startów na królewskim dystansie. Jako młody biegacz zapytałem go na jaki czas biegnie. Kiedy odparł, że łamie czwórkę dorzuciłem pytanie o życiówkę. Odparł, że złamał trójkę ale to było ponad 20 lat wcześniej. Przerwał mi kiedy mu gratulowałem i wytłumaczył, że w jego wieku ważny jest sam start. Powiedział, że czas jest dla niego istotny i zawsze walczy o jak najlepszy na mecie. Jednak chciał przekazać mi coś innego. Powiedział, że trudno jest walczyć ze swoimi słabościami kiedy pniesz się do celu, zwłaszcza kiedy jest on tu tuż. Wtedy ból fizyczny jest największy. Natomiast jeszcze trudniej jest biegać ze świadomością, że ten najważniejszy cel np. w postaci trójki w maratonie masz już za sobą. Schodzenie z formą w dół, jak to nazwał, jest równie trudne i chcąc nie chcąc musimy się z tym godzić. To stwierdzenie zapadło mi w pamięć i często do niego wracam.

Czasami zastanawiam się czy jestem w drodze na szczyt czy może już z niego schodzę...? Ciekaw jestem Waszych opinii.

9 komentarzy:

  1. Ja napiszę tak: Nie da się być ciągle na szczycie, ale można zdobywać coraz to inne szczyty, nie koniecznie te najwyższe. Ja przez prawie rok powolutku staczałem się w dół od momentu kiedy miałem pierwsze objawy przepukliny pachwinowej. Teraz po operacji ponownie zaczynam się wspinać, ale gdzie jest szczyt to nie wiem i nie wiem czy będę chciał go zdobywać. Ja biegam nie tylko dla wyników, ale też, albo przede wszystkim dla zdrowia! Najważniejsze, że mogę to robić, a czas, dystans też są ważne ale nie najważniejsze. Pozdrawiam i zapraszam www.urzednikbiega.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne podejście, bo zdrowie jest najważniejsze. Sam kilka lat temu po ciężkiej chorobie cieszyłem się, że znowu mogę truchtać a dwa lata później zrobiłem życiówkę w maratonie. Tobie również życzę pełni zdrowia :)

      Usuń
  2. Mówi się że trzeba starzeć się z godnością;) podobnie z bieganiem. Trzeba przyjąć, że choć duch młody hi,hi... to ciało /organizm/ niestety się starzeje;) Im dalej "w las" będzie coraz więcej ograniczeń:( Co nie znaczy, że trzeba się poddać. Walczyć trzeba do końca. Nie koniecznie o rż:)

    *nie dlatego się nie bawimy, że się starzejemy. Starzejemy się, bo przestajemy się bawić*
    pozdrowaśki ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie i mądrze napisane! Ja dopiero zaczynam po kilku miesięcznej kontuzji i na początku jest ciężko, ale jak się już wybiega ileś tam kilometrów to wtedy bieganie to sama przyjemność!

    Komentarz u mnie = Komentarz u Ciebie
    http://bieganiejestspoko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka kontuzja wyłączyła Cię z biegania na tak długo?

      Usuń
    2. Kontuzja kolana. Miałam już robione badania, ale tak ostatecznie nie wiadomo co mi jest :(

      Usuń
    3. Też miałem kontuzję kolana. W styczniu 2014 podczas długiego wybiegania poczułem ukłucie w prawym kolanie a potem jak by się zablokowało. Mogłem chodzić ale trucht powodował ból. Tygodnie, miesiące badań włącznie z rezonansem magnetycznym. Diagnozy przeróżne od przeciązenia, przez chondromalację rzepki po Torbieli Bakera. Masakra! W końcu trafiłem na świetnego lekarza, który zalecił odpowiedni zestaw ćwiczeń i powrót do biegania. Pomogło :) Napisz coś więcej prywatnie może będę mógł jakoś pomóc.

      Usuń
  4. Szampana piccolo,
    Brokatu na czoło,
    Uśmiechu na twarzy,
    Szampańskiej zabawy,
    Życzeń serdecznych,
    Wspomnień najlepszych
    oraz braku kaca
    kiedy w nowym roku pamięć wraca

    Udanego nowego roku!

    wankostories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udanych treningów,
      Owocnych stretchingów,
      Życiówek na mecie,
      Wytrwania przy diecie,
      Pomyślności wszelkiej,
      Pociechy ze swych pasji wielkiej,
      Tego Wam życzę w Nowym Roku,
      Pilnując w swym biegu miarowego kroku :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...