10 lutego 2015

Światowy Dzień Pizzy czyli refleksje na temat "Jak biegać i nie chudnąć?"

9 lutego przypada Światowy Dzień Pizzy. Jak donoszą media codziennie na świecie sprzedaje się ok 13 milinów pudełek tego przysmaku. Niewiele jest chyba osób, w tym biegaczy, którzy nie lubią pizzy. Zwłaszcza dzieci za nią przepadają i właśnie przez to, że nie potrafię im odmawiać przyjemności zawsze kiedy poproszą robię im ją na kolację. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że próbując zredukować wagę unikam objadania się wieczorami i staram się bilansować posiłki pod względem kalorycznym. Jednak w miniony poniedziałek był Dzień Pizzy więc zjedzenie jej o 21:30 było, zdaniem mojej żony i dzieci, jedynie drobnym grzeszkiem.

Pizza wyszła znakomita i szybko znikała z prostokątnej blaszki. Nie jest to danie niskokaloryczne ale zrobione w domu i konsumowane w rodzinnym gronie z dodatkiem sosu czosnkowego i pomidorowego własnej roboty smakuje wybornie i nie potrafię sobie jej odmówić. Przy ostatnim kęsie pomyślałem, że przecież to się wybiega. ALE ... żeby chudnąć trzeba pilnować ujemnego bilansu kalorycznego. Najlepiej przejść na dietę MŻ czyli Mniej Żreć ale strasznie ciężko ją realizować w codziennym życiu biegacza.

Im więcej biegam tym bardziej chce mi się jeść. Wraz ze wzrostem obciążenia treningowego coraz łatwiej ulegam drobnym grzeszkom dietetycznym bo przecież to wszystko się wybiega. W ten właśnie sposób można biegać i nie chudnąć. Mało tego, można biegać i tyć.


Rano jesz obfite śniadanie, potem lekkie drugie śniadanko i pożywny obiad. Na 2-3 godziny przed bieganiem jakaś drobna przekąska a po nim lekka kolacja na dwie godziny przed snem. Teoretycznie tak to powinno wyglądać.

W praktyce całkiem dobrze wychodzi mi pilnowanie się założeń do obiadu. Przed bieganiem zdarza mi się zjeść za dużo tłumacząc to sobie koniecznością zmagazynowania paliwa, więc w efekcie męczę się na treningu. Z kolei po powrocie do domu wciągam obfitą kolację bo przecież tyle nabiegałem, jest okno glikogenowe itd. Potem wszystko weryfikuje waga, która zamiast spadać jedynie waha się w pewnym zakresie.

Jakie to wszystko jest pokręcone. A wystarczy przecież odrobina motywacji i samokontroli ... tylko skąd ją brać skoro to wszystko można wybiegać. I koło się zamyka :)

A skoro od pizzy zacząłem to na swoim przepisie na domową pizzę zakończę. Jest on bardzo prosty a przygotowanie tego specjału zajmuje maksymalnie 30 minut.

Składniki na ciasto:
2 szklanki mąki pszennej
30g Drożdży Babuni
1 szklanka mleka
1 łyżeczka cukru
1 łyżka oliwy
szczypt soli
szczypta suszonych ziół prowansalskich 
duża szczypta startego suchego oregano
sos pomidorowy do posmarowania ciasta

Dodatki do pizzy:
cebula biała lub czerwona
świeża papryka
oliwki czarne
pieczarki
ser tarty typu mozzarella
i inne według gustu

Do dużej miski wsypujemy mąkę, przetarte zioła, sól i wlewamy łyżkę oliwy. W szklance ciepłego mleka rozpuszczamy drożdże z łyżeczką cukru. Kiedy zaczną się pienić wlewamy je do miski z mąką. Całość mieszamy aż do uzyskania gładkiego sprężystego ciasta, które nie przywiera do skóry dłoni. Odstawiamy je na kilka minut.

W tym czasie bardzo cienko kroimy cebulę, paprykę, pieczarki, oliwki i pozostałe składniki. Im cieniej pokroimy tym lepiej się wypieką a na pizzy nie będzie wody, która z cienko pokrojonych warzyw szybko odparowuje w procesie pieczenia. 

Rozwałkowujemy ciasto i obsypane delikatnie mąką kładziemy na blaszce formując brzegi, które po wyrośnięciu są chrupiące. Smarujemy ciasto cienką warstwą sosu pomidorowego i posypujemy delikatnie startym serem, żeby wszystkie składniki dobrze przykleiły się do niego. 

Następnie układamy dodatki. Ja zwykle zaczynam od posypania ciasta cebulą, potem układam pieczarki, posypuję kukurydzą z puszki i kawałkami czarnych oliwek. Na to układam cienkie kawalki czerwonej papryki a na sam wierzch kładę kiełbasę pepperoni. Całość posypuję obficie serem mozzarella. Na ser daję szczyptę soli i świeżo mielonego pieprzu oraz sporą ilość tartego oregano i bazylii. 

Tak przygotowaną pizzę wkładam na 7 minut do rozgrzanego do 250stC piekarnika. Już po ok 5 minutach zapach świeżej pizzy roznosi się po całym domu. Dwie minuty później przysmak ląduje w na stole. Do pizzy przygotowuję sos czosnkowy na bazie jogurtu naturalnego i dużej ilości świeżo wyciśniętego czosnku. Świetnym dodatkiem jest również sałatka z rukoli.




Palce lizać a kalorii nie liczyć!!! :) Wszak nie tylko bieganie sprawia nam w życiu radość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...